Cześć!
Z racji tego, że w tym roku przeczytałam już
ponad 40 książek, postanowiłam zrobić tutaj małe zestawienie tych, które mi się
najbardziej podobały. Wszystko jest subiektywne i zależy od gustu, tak że jeśli
macie inne zdanie na temat danej książki to dajcie mi koniecznie znać w
komentarzach.
Stworzyłam listę 5 najlepszych wg mnie książek i
starałam się je ułożyć miejscami.
Do każdej z nich przygotowałam mini opis i
recenzję, oraz moją ocenę.
No to co? Zaczynamy? ;)
Miejsce 5 – „Ogród
kości” Tess Gerritsen
Książka
opowiada o Julii Hamill, która po rozwodzie przeprowadza się do nowego domu. Na
miejscu okazuje się, że w jej ogródku spoczywają.. ludzkie kości! Tak zaczyna
się historia, która z jednej strony pokazuje nam, jak Julia szuka odpowiedzi na
stawiane sobie pytania oraz odkrywa tajemnice mieszkającej tu wcześniej
rodziny. Z drugiej strony przenosimy się niemal 200 lat wstecz i poznajemy losy
Rose Connolly oraz grupy ówczesnych studentów medycyny, którzy zmagają się z
Aniołem z West Endu.
Zainteresowani?
Ja byłam bardzo!
Była
to moja pierwsza powieść tej autorki i od razu skradła moje serce. Bardzo
podobał mi się przeskok czasowy, który pozwalał nam poznać życie ludzi, których
Julia poznaje poprzez stosy listów. Tematyka zahacza też o medycynę, poznajemy proces
chorobowy tzw. gorączki połogowej, bardzo interesujące tematy, które dodają
całej powieści klimat przypominający thriller medyczny.
Moja
ocena – 8/10
Miejsce 4 – „Park
Jurajski” Michael’a Crichtona
Film
oglądałam milion razy, książkę przeczytałam dopiero tej wiosny..
Kto
z Was nie zna słynnego już Jurassic Parku?
Jestem
wielką fanką dinozaurów, jestem nimi wręcz zafascynowana i kocham oglądać
zarówno filmy dokumentalne, jak i aktorskie, w których występują te stworzenia.
I jak bardzo się cieszę, że w końcu sięgnęłam po tę powieść!
Fabuła
opowiada o najbardziej abstrakcyjnym, egzotycznym, cudownym i niebezpiecznym
pomyśle, na jaki wpaść może człowiek (patrząc z perspektywy wielbiciela
dinozaurów).
Wyobraźcie
sobie wyspę, która praktycznie w całości jest parkiem zoologicznym. Ale nie
byle jakim parkiem, to park z wygenerowanymi genetycznie prawdziwymi
dinozaurami…
Jednak
jak już wspomniałam, jest to równie wspaniały, co niebezpieczny plan. Park, a
głównie atrakcje tego parku, wymykają się naukowcom spod kontroli i ludziom na
wyspie zaczyna grozić śmiertelne niebezpieczeństwo.
Dla
fana filmu, dopełnienie historii książką (w której nie wszystko jest takie
same!) jest obowiązkiem! I czystą przyjemnością, oczywiście ;)
Moja
ocena – 8/10
Miejsce 3 – „Wojownicy.
Ogień i lód” Erin Hunter
Czy
czytaliście kiedyś książkę opowiadaną z perspektywy domowego kotka?
Czy
szukaliście kiedyś ciekawej opowieści, w której nie ma ludzi?
Jeśli
tak, to musicie sięgnąć po serię Wojownicy.
„Ogień
i lód” to drugi tom z tej serii, więc nie będę Wam zdradzać szczegółowej
fabuły. Pierwszą część („Wojownicy. Ucieczka w dzicz” albo „Na wolności” w
zależności od wydania) czytałam dawno temu jako nastolatka i bardzo mi się
spodobała. Po latach w ramach wyzwania rocznego, gdzie właśnie miałam kategorię
bez ludzi główkowałam nad tytułem tej książki i szukałam jej w Internecie jakąś
okrężną drogą i znalazłam! Przeczytałam ponownie i znowu się zakochałam.
W
skrócie czytając poznajemy świat z perspektywy pewnego rudego kota. Jest on
ciekawy życia, które jest za płotem posiadłości jego państwa. Pewnego dnia
spotyka kota, który wychodzi z lasu i po namowach decyduje się na ryzykowny
krok, opuszczenie swojego ciepłego legowiska na rzecz przygody i nowego życia.
Świat
w tej powieści jest tak doskonale wykreowany, że nie moglibyśmy chyba prosić o
nic więcej. Dostajemy mapy całej okolicy, w której dzieje się akcja powieści,
mamy opisy
Wszystkich
czterech klanów z objaśnieniem ich pozycji w grupie.
Tak,
klanów! Bo nasz rudy przyjaciel trafia do klanu gromu, który jest jednym z
czterech klanów panujących na terenach, wokół których toczy się akcja powieści.
Poznajemy powoli historię wszystkich klanów, ich rytuały codzienne, to jak
żyją, jakie mają zasady i zwyczaje.
Jednak
dla rudego kotka nie będzie to łatwa przeprawa..
Ciekawi?
Sięgajcie po tę serię! Bo naprawdę warto!
Moja
ocena – 8/10
Miejsce 2 – „Jedyny
i niepowtarzalny Ivan” Katherine Applegate
Ivan
jest gorylem, który od dzieciństwa mieszka w klatce w centrum handlowym, gdzie
odbywają się pokazy cyrkowe zwierząt. Za sąsiadkę ma słonicę Stellę i odwiedza
go bezdomny pies Bob. Nasz goryl umie malować, więc jego prace są sprzedawane w
tym samym centrum. Życie Ivana płynie spokojnie aż pewnego dnia Stella dostaje
współlokatorkę, małą Ruby. Od tego czasu Ivan zaczyna zastanawiać się nad życiem
w ogóle i nad swoim także...
Ta
historia jest po prostu niesamowita..
Jak
weźmiecie książkę w ręce to powiecie „książka dla dzieci”. Duże litery, mało
tekstu na stronie, niekiedy urocze ryciny.
Jednak
przez całą historię trzymamy kciuki za Ivana, dopingujemy go w jego działaniach
i w pewnym momencie łapiemy się na tym, że nie chcemy, żeby ta historia tak
szybko się kończyła. Pani Applegate dostarcza nam w swojej opowieści dużo
radości, ale też i smutku oraz wzruszeń.
Ja
może raz w życiu popłakałam się podczas czytania książki. W czasie lektury o
tych uroczych zwierzątkach łza poleciała mi dwa razy, raz ze smutku i raz ze
wzruszenia.
Przepiękna
opowieść, która przekazuje nam dużo ważnych prawd.
„Ludzie
marnują słowa. Rzucają je jak skórki z bananów i pozwalają, by zgniły.”
Moja
ocena – 10/10
Miejsce 1 – „A Court
of Thorns and Roses” Sarah J. Maas
Wydana
już w Polsce pod tytułem „Dwór cierni i róż” to niesamowita perełka
rozpoczynająca kolejny cykl znanej już na świecie Sarah J. Maas.
Książka
opowiada o Feyre, która mieszka w chacie z ojcem i dwiema siostrami, jednak
życie upływa jej tak, jakby mieszkała w niej sama, albo tylko tam pracowała. W
przeszłości rodzina Feyre była bardzo zamożna jednak w pewnym momencie wszystko
straciła, a rodzeństwo naszej bohaterki nie może się z tym pogodzić i ciągle żyje,
jakby na swoje zawołanie miało całą służbę.
Ojciec
Feyre nie dość, że podupada na zdrowiu, to jeszcze nie jest w stanie sprzeciwić
się krnąbrnym córkom i stanąć w obronie swojej dziewiętnastoletniej córki.
Pewnego
razu, podczas srogiej zimy, dziewczyna wychodzi na polowanie i przez przypadek
zabija faerie – magiczne stworzenie zamieszkujące tereny Prythian, które
znajdują się za murem odgradzającym ich od śmiertelnego świata.
Feyre
musi ponieść konsekwencje swojego czynu. Pewnego dnia w jej drzwiach pojawia
się Tamlin, człowiek wyglądający jak bestia, i daje jej wybór. Albo zginie z
jego rąk tu i teraz, albo zamieszka z nim na zawsze za murem…
Tak
zaczyna się opowiedziana na nowo historia o pięknej i bestii. Utrzymana w
klimatach fantastyki połączonej z odrobiną romansu sprawia, że czytelnik nie
może się od niej oderwać. Czytałam ją w oryginale i byłam tak zachwycona, że
pierwszy raz poczułam, co to jest kac książkowy, kiedy przez cały następny
dzień chodziłam z szeroko otwartymi oczami i w głowie miałam tylko słowa
podziwu. Niesamowita powieść, niezwykle interesujące tajemnice ludzi za murem,
klątwa, miłość, zdrada, fascynacja, walka i pełno barwnych postaci.
Mistrzostwo!
Moja
ocena – 9/10
I to by było na tyle z najlepszych książek tego
roku na tą chwilę. Postanowiłam napisać również post o najsłabszych, jak dotąd,
książkach, które czytałam w 2016 roku. Pojawi się on w tym miesiącu, ale nie
wiem jeszcze kiedy. Wyczekujcie!
A co Wy sądzicie o tych książkach? Czytaliście
je? Może macie swoje typy i zestawienia?
Podawajcie mi linki do Waszych top 5, top 3 czy
top 10 ;)
Banan.
*Zdjęcia pochodzą z portalu LubimyCzytać.pl
*Zdjęcia pochodzą z portalu LubimyCzytać.pl